sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 1

Ćwiczył w Sali treningowej. Nie miał już siły jednak dalej trenował. Musiał wzmocnić swoje ciało i to jak najszybciej, musiał uodpornić je na zmęczenie. Trenował, aż w pewnym momencie zrobiło mu się ciemno przed oczami i zemdlał.
Takiego zastał go jego przyjaciel.
- I co ja z Tobą mam? – zapytał podnosząc przyjaciela i zanosząc go do jego komnaty.

Gdy się ocknął zobaczył uśmiechniętego swojego przyjaciela.
- Co się tak szczerzysz? – zapytał widząc dziwne rozweselenie swojego przyjaciela.
- Idziemy na slaaf Markt! – powiedział rozentuzjowany.
- Ja nigdzie nie idę.
- No chodź… następny będzie za pół roku – slaar markty były to zwykle targi niewolników, no może nie takie zwykle, ponieważ można tam było znaleźć kotołaki, psołaki, wilkołaki, elfy, demony- rożnego rodzaju stworzenia, i w przeciwieństwie do zwykłych targów niewolników nie odbywały się codziennie tylko co pół roku. To nie jest tak, jak wszystkim się wydaje, ze wszystkie te stworzenia po prostu są, najpierw trzeba je złapać , a później w miarę możliwości oswoić, co zabiera nadzwyczaj dużo czasu i to pół roku często nie wystarcza, wiec trzyma je się dłużej, bądź jeśli ktoś złapał mało stworzeń to wystawia takie, żeby nie być stratnym, jednak takie rzadko się sprzedają.
- daj spokój, nie mam siły, poza tym muszę iść nie długo trenować.
- przecież dopiero co zemdlałeś z przetrenowania! Jesteś niepoważny, a to, że ty nie chcesz niewolnika nie znaczy, ze nie możesz iść ze mną i pomoc mi wybrać. – powiedział nieco zły na przyjaciela, wiedział już od dawna jak bardzo mu zależy na pójściu na slaaf Markt.
- nie powiedziałem, ze nie chce niewolnika, tylko ze nie mam czasu iść, bo muszę trenować- powiedział ignorując zupełnie dalsza część wypowiedzi.
- dziękuję Ci naprawdę ci dziękuję Veren za bycie takim dobrym, pomocnym i troszczącym się przyjacielem – zironizował obrażając się na przyjaciela. Odwrócił się i zaczął iść w stronę drzwi, gdy poczuł rękę na swoim ramieniu.
- Dobrze Flav pójdę z Tobą- widząc zadowolona minę przyjaciela dodał – znaj ma litość- po czym udał się do łazienki, zamykając ja na zamek.
- pff- prychnął na przyjaciela- tylko się pospiesz!- krzyknął w przestrzeń.


Szli alejka rozglądając się dookoła. Było duszno, w powietrzu unosił się nie przyjemny zapach, a do tego był wielki tłok. Nie lubił takich miejsc, zdecydowanie. Wszędzie tylko brud, smród i klatki- super… nie ma to jak spędzić sobotni wieczór w takim miejscu- pomyślał krzywiąc się – gdy dostrzegł, że w jednej alejce nie ma prawie w ogóle ludzi zaczął kierować się w tamta stronę.
- Gdzie idziesz? – zapytał go Flavian – chyba nie na te dzikie stworzenia?
- Tak. Tam idę, nie pasuje coś?
- Ja tam nie mam zamiaru iść, a teraz chce iść do alejki z demonkami – mówiąc co uśmiechnął się łobuzersko.
- To idź, spotkamy się za pół godziny przed targiem ok? – nie czekając na odpowiedź, zaczął przedzierać się przez tłum, chciał jak najszybciej z niego wyjść, te wszystkie brudne ciała ocierające się o niego przy każdym kroku, obrzydliwe. Po powrocie do domu będzie musiał się dokładnie umyć. Wreszcie przedarł się do alejki z nieoswojonymi stworzeniami, w sumie nie wiedział po co ma tam wchodzić, chciał po prostu wydostać się z tłumu, równie dobrze mógł teraz wyjść i poczekać to pół godziny przed targiem.
W końcu wszedł do środka, i zaczął się rozglądać, pierwsze co rzucało się w oczy, to to ze stworzenia nie spuszczały potulnie wzroku jak ich oswojeni towarzysze,lecz miały harde spojrzenie i patrzyły na niego z wrogością w oczach, oraz miały dużo ran na ciele, niektóre były wręcz skatowane.  Zauważył, ze nie było tu jakiejś dużej różnorodności gatunków jak się spodziewał, ale dominowały demony, oczywiście były tez inne okazy, a jego uwagę przykul jeden konkretny. W przeciwieństwie do innych stworzeń jego wzrok, nie był przepełniony gniewem, a zdezorientowany. Podszedł do jego klatki i zaczął mu się przyglądać. Był kotołakiem, miał jasne brązowe włosy i niebieskie oczy . Był cały brudny, lecz i tak na pierwszy rzut oka było widać, ze nie był brzydki, nie miał jakoś wielu ran, co go trochę zdziwiło. Jego uszka drgały nerwowo, a ich właściciel patrzył przestraszony na niego.
- Handlarz!- zawołał, i po chwili stal obok niego gruby obleśny mężczyzna po 50- tce. – Ile go masz?
- Zaledwie dwa dni temu go złapałem, jednakże…
- Nie tknięty?- przerwał mężczyźnie, którego głos  był nieprzyjemny dla ucha.
-Oczywiście, ze nie, a do tego w bardzo dobrym stanie, nie ma wielu…
-Ile za niego?- znów przerwał handlarzowi.
-6000 jenów.
-tani, dlaczego?
-jak mówiłem mamy go dopiero dwa dni, a ludzie nie lubią kupować nieoswojonych stworzeń. – pod czujnym wzrokiem dodał – i wbrew pozorom jest naprawdę agresywny, drapał każdego kto się chociaż zbliżył do niego.- Veren spojrzał na tego kotka, wyglądał na bezbronnego, lecz teraz jego wzrok się zmienił, strach zastąpił gniew, co jawnie pokazywał patrząc mu w oczy.
-kupuje go- powiedział, a nieco zdziwiony handlarz oddalił się do stolika i spod niego wyciągnął smycz, podszedł do klatki i wsadził swoją rękę miedzy kraty próbując złapać stworzenie, gdy kotołak zaatakował, mężczyzna zabrał szybko swoja rękę, robił tak kilka razy zanim złapał go za obroże. Szybko przyczepił smycz i otworzył klatkę, stworzenie od razu wyskoczyło i zaczęło drapać handlarza.
- Przestać – lodowaty głos nowego właściciela przeraził kotołaka, który nie bardzo wiedząc co robić, wykonał polecenie. Veren szybko zabrał smycz z rąk tego obleśnego faceta.

- Jesteś żałosny, nie umiesz trzymać na smyczy jakiegoś zwierzaka?  Co z ciebie za handlarz, bo ja na razie widzę tylko zakrwawioną kupę mięsa. – powiedział szorstko i odwrócił się na pięcie ciągnąc kotołaka, który grzecznie szedł za swoim panem.

1 komentarz:

  1. zapowiada sie bardzo ciekawie^^ juz nie moge doczekac sie kolejnego rozdziału:)
    pozdrawiam i czekam z niecierpliwoscia

    OdpowiedzUsuń