niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 2

Dziękuję A.M.I. za komentarz, ciesze się, że Ci się spodobały moje wypociny.




-Kupiłeś coś?!- spytał z nutką zazdrości w głosie Flavian- ja nic sobie nie znalazłem, wszystkie były takie nijakie...- spojrzał na kulące się stworzenie obok przyjaciela- fajny, mogę pogłaskać? –nie czekając na odpowiedź wyciągnął rękę w stronę kotołaka. Ten widząc to, instynktownie już miał go drapnąć, gdy poczuł ogromny ból na swoim ogonie, nie wiele myśląc zaczął drapać na oślep, dopóki nie poczuł, że jego ogon jest uwolniony.
- Kupiłeś dzikie stworzenie? – powiedział zszokowany Flav patrząc na kotołaka, po czym spojrzał na przyjaciela i skrzywił się na widok podrapanego policzka – powinieneś to szybko zdezynfekować, zobacz jaki on brudny.
- Nie zauważyłem- powiedział ironicznie - dobra, ja idę do domu, a ty wracaj na targ i szukaj dalej.
- CO? – spytał nieprzytomnie Flav.
- Nie chce słuchać przez pół roku twojego marudzenia, ze nic nie kupiłeś, wiec wracaj tam i coś sobie znajdź! Ja idę- powiedział i odwrócił się idąc w stronę powozu - pfff…wstrętny kocur- mruknął do siebie, co jednak uchwycił kociak, który spuścił głowę potulnie idąc za właścicielem. Wsiadł do powozu i usiadł.
- siedź na podłodze – rozkazał lodowatym tonem, po czym odchylił głowę do tylu zamykając oczy, policzek piekl go niemiłosiernie, jednak teraz nie mógł nic z tym zrobić.

Siedział grzecznie na podłodze jak mu kazano w bardzo nie wygodnej pozycji, a nie śmiał chociażby drgnąć, mimo że zaczynała mu drętwieć noga. Bał się, potwornie się bał, jego „pan” był straszny, i ten jego lodowaty głos, od którego przechodziły mu ciarki. Nie mógł, a raczej nie chciał sobie wyobrazić co mężczyzna zrobi mu za podrapanie polika, wymyślał to coraz czarniejsze scenariusze,co dodatkowo potęgowało jego strach.Wcale nie chciał go podrapać, gdyby tamten nie wyciągnął do niego ręki nic by się nie stało, nie chciał zranić swojego nowego właściciela, który budził w nim większy strach niż ktokolwiek inny, a teraz będzie skazany na jego gniew. Nagle wpadła mu do głowy pewna myśl, kilka minut bił się z myślami, jednak ostatecznie postanowił zaryzykować. Zaczął powoli wstawać, oparł się delikatnie ręką o siedzenie dźwigając się w górę. Gdy jego pan otworzył oczy, przeraził się i instynktownie się cofnął, ale po chwili zaczął się do niego niepewnie zbliżać. Jego wszystkie nerwy były napięte do granic możliwości, jego uszy drgały, a ogon latał nerwowo, przybliżył swoją twarz do jego i wysunął swój języczek delikatnie dotykając nim policzka mężczyzny, przejechał nim po ranach, po czym spłoszony szybko wrócił na swoje miejsce.

Był wściekły, wiedział że zostaną mu ślady, kurwa, na cholerę kupił dzikie stworzenie...co go podkusiło? Przecież nawet nie miał zamiaru nic dzisiaj kupować, a teraz będzie miał ślad do końca życia, myślał ze zaraz udusi tego kocura, ledwo się powstrzymywał ale teraz priorytetem było jak najszybciej dojechać do zamku i opatrzyć rany, potem się nim zajmie. Poczuł ruch kolo swojej nogi, wiedział ze kotołak wstał, był doskonale wyszkolony i wyczuł w jakiej pozycji znajduje się kocur. Nie zmieniał jednak pozycji, ciągle miał głowę odchylona do tylu, otworzył oczy i zobaczył przed sobą całego spiętego kociaka, mimo że był cały brudny wyglądał uroczo. Hmm... wcześniej nigdy nikogo nie nazwał uroczym.  Kotołak cofnął się, czując na sobie jego wzrok, jednak po chwili znowu zaczął się do niego przybliżać.Jego uszka dragały nerwowo co dodawało mu tylko uroku. Kotołak wysunął swój języczek i zaczął lizać go po ranach. Było to bardzo przyjemne uczucie, jednak gdy tylko skończył szybko się cofnął.  Veren  dotknął swojego policzka i czując, ze nie zostały żadne blizny, uśmiechnął się pod nosem. Wyciągnął dłoń, żeby go pogłaskać, na co ten skulił się odruchowo. Zrobił to bardzo powoli, nie chcąc go spłoszyć i mimo, że włosy miał całe pokryte brudem pogłaskał go delikatnie po głowie, co widocznie rozluźniło trochę kotołaka, którego ogon nie latał już tak nerwowo.

-Wysiadaj – powiedział gdy dotarli do zamku. Był wielki i mroczny. Przed budynkiem były wielkie ogrody, które w świetle księżyca dawały przerażający efekt. Poczuł ciągniecie za smycz, obejrzał się za siebie i zobaczył, kotołaka cofającego się do tylu.
- Boisz się? – zapytał się go, choć było to oczywiste, w tej chwili pomyślał, ze jeszcze nie słyszał jego głosu. Nie wiedział czemu ale bardzo chciał go usłyszeć, teraz, natychmiast. Kotołak pokiwał nerwowo głową, w odpowiedzi na jego pytanie.
- Jak masz na imię? – zapytał, ale tym razem kotołak tylko milczał, przemknęło mu przez myśl, że może nie potrafi mówić, dlatego był taki tani, jednak jeszcze raz spróbował – jak masz na imię? –  znów odpowiedziała mu cisza- jak nie powiesz to sam Ci je nadam – powiedział co wywołało reakcje u kota.
- N…na..n…nazir – powiedział jąkając się, Verenowi spodobał się jego głos, nie wiedział dlaczego, po prostu go polubił.
-Chodź Nazir- kot tylko pokręcił głowa.
-czemu nie chcesz iść? Chyba nie chcesz, żebym użył siły- powiedział dobitnie, na co kotek podskoczył lekko. Zrobił niepewny krok do przodu. To było takie przerażające, miał wrażenie, że zaraz coś wyskoczy i go zaatakuje, chciał stąd uciekać, jak najdalej, jednak robił kolejne kroki do przodu. Instynktownie zbliżył się do swojego pana. Zamknął oczy i po prostu szedł, parę razy się przez to potknął ale strach nie pozwalał mu ich otworzyć.
-Jesteśmy w środku – Nazir powoli otworzył oczka, i aż zamrugał z wrażenia, mimo że na zewnątrz zamek był ponury, to wewnątrz było zupełnie inaczej, dominowały tu cieple kolory, piękne wzory na ścianach oraz obrazy…było ich pełno, jeden lepszy od drugiego.
- Już jesteś synu? Widzę, że coś kupiłeś – podszedł do syna i go uściskał, Nazir widząc zbliżającego się mężczyznę, zaczął się cofać.
- witaj ojcze – poweidzial odwzajemniając uscisk – kupilem, ale nie zbliżaj się do niego
- czemuż to? – zapytal, choc już domyślał się odpowiedzi
- jest nieoswojony i może zaatakować
-czemu kupiłeś nieoswojone zwierze? – nie popierał wyboru syna, ale to w końcu był jego wybór.
- spodobał mi się, to go kupiłem
-a co ty widzisz przez ten brud?
-wystarczająco, a teraz wybacz ojcze, muszę iść się wykąpać i jego też dać do kompania- powiedział i odszedł w stronę swojej komnaty, po drodze wstępując do komnaty służek – macie go wykapać – rozkazał i podał smycz jednej ze służek, co kotołak dokładnie obserwował – a ty nawet nie próbuj uciekać – powiedział chłodno i wyszedł.

Brał długą kąpiel, musiał się dokładnie wyszorować po wizycie na targu, po około dwóch godzinach wyszedł ubrany z łazienki i poszedł zobaczyć jak tam kąpiel Nazira. Gdy wszedł do łazienki o mało nie wpadł w szał.
- przepraszamy panie ale bardzo drapał- powiedziały służki spuszczając głowy
-kocie do wody!już! – krzyknął na co kotołak lekko się cofnął, ale do wody nie wszedł. Veren podszedł do niego i został podrapany w rękę, nie robiąc sobie nic z tego, wziął kota na ręce i włożył do wanny, Nazir drapał na oślep, syczał i wiercił się przez co cala łazienka była zachlapana. W końcu udało mu się uciec z wanny i podbiegł w róg łazienki jak najdalej od miejsca tortur.
- Nie denerwuj mnie! To się dla ciebie źle skończy!- wrzasnął, na co Nazir odpowiedział sykiem.

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 1

Ćwiczył w Sali treningowej. Nie miał już siły jednak dalej trenował. Musiał wzmocnić swoje ciało i to jak najszybciej, musiał uodpornić je na zmęczenie. Trenował, aż w pewnym momencie zrobiło mu się ciemno przed oczami i zemdlał.
Takiego zastał go jego przyjaciel.
- I co ja z Tobą mam? – zapytał podnosząc przyjaciela i zanosząc go do jego komnaty.

Gdy się ocknął zobaczył uśmiechniętego swojego przyjaciela.
- Co się tak szczerzysz? – zapytał widząc dziwne rozweselenie swojego przyjaciela.
- Idziemy na slaaf Markt! – powiedział rozentuzjowany.
- Ja nigdzie nie idę.
- No chodź… następny będzie za pół roku – slaar markty były to zwykle targi niewolników, no może nie takie zwykle, ponieważ można tam było znaleźć kotołaki, psołaki, wilkołaki, elfy, demony- rożnego rodzaju stworzenia, i w przeciwieństwie do zwykłych targów niewolników nie odbywały się codziennie tylko co pół roku. To nie jest tak, jak wszystkim się wydaje, ze wszystkie te stworzenia po prostu są, najpierw trzeba je złapać , a później w miarę możliwości oswoić, co zabiera nadzwyczaj dużo czasu i to pół roku często nie wystarcza, wiec trzyma je się dłużej, bądź jeśli ktoś złapał mało stworzeń to wystawia takie, żeby nie być stratnym, jednak takie rzadko się sprzedają.
- daj spokój, nie mam siły, poza tym muszę iść nie długo trenować.
- przecież dopiero co zemdlałeś z przetrenowania! Jesteś niepoważny, a to, że ty nie chcesz niewolnika nie znaczy, ze nie możesz iść ze mną i pomoc mi wybrać. – powiedział nieco zły na przyjaciela, wiedział już od dawna jak bardzo mu zależy na pójściu na slaaf Markt.
- nie powiedziałem, ze nie chce niewolnika, tylko ze nie mam czasu iść, bo muszę trenować- powiedział ignorując zupełnie dalsza część wypowiedzi.
- dziękuję Ci naprawdę ci dziękuję Veren za bycie takim dobrym, pomocnym i troszczącym się przyjacielem – zironizował obrażając się na przyjaciela. Odwrócił się i zaczął iść w stronę drzwi, gdy poczuł rękę na swoim ramieniu.
- Dobrze Flav pójdę z Tobą- widząc zadowolona minę przyjaciela dodał – znaj ma litość- po czym udał się do łazienki, zamykając ja na zamek.
- pff- prychnął na przyjaciela- tylko się pospiesz!- krzyknął w przestrzeń.


Szli alejka rozglądając się dookoła. Było duszno, w powietrzu unosił się nie przyjemny zapach, a do tego był wielki tłok. Nie lubił takich miejsc, zdecydowanie. Wszędzie tylko brud, smród i klatki- super… nie ma to jak spędzić sobotni wieczór w takim miejscu- pomyślał krzywiąc się – gdy dostrzegł, że w jednej alejce nie ma prawie w ogóle ludzi zaczął kierować się w tamta stronę.
- Gdzie idziesz? – zapytał go Flavian – chyba nie na te dzikie stworzenia?
- Tak. Tam idę, nie pasuje coś?
- Ja tam nie mam zamiaru iść, a teraz chce iść do alejki z demonkami – mówiąc co uśmiechnął się łobuzersko.
- To idź, spotkamy się za pół godziny przed targiem ok? – nie czekając na odpowiedź, zaczął przedzierać się przez tłum, chciał jak najszybciej z niego wyjść, te wszystkie brudne ciała ocierające się o niego przy każdym kroku, obrzydliwe. Po powrocie do domu będzie musiał się dokładnie umyć. Wreszcie przedarł się do alejki z nieoswojonymi stworzeniami, w sumie nie wiedział po co ma tam wchodzić, chciał po prostu wydostać się z tłumu, równie dobrze mógł teraz wyjść i poczekać to pół godziny przed targiem.
W końcu wszedł do środka, i zaczął się rozglądać, pierwsze co rzucało się w oczy, to to ze stworzenia nie spuszczały potulnie wzroku jak ich oswojeni towarzysze,lecz miały harde spojrzenie i patrzyły na niego z wrogością w oczach, oraz miały dużo ran na ciele, niektóre były wręcz skatowane.  Zauważył, ze nie było tu jakiejś dużej różnorodności gatunków jak się spodziewał, ale dominowały demony, oczywiście były tez inne okazy, a jego uwagę przykul jeden konkretny. W przeciwieństwie do innych stworzeń jego wzrok, nie był przepełniony gniewem, a zdezorientowany. Podszedł do jego klatki i zaczął mu się przyglądać. Był kotołakiem, miał jasne brązowe włosy i niebieskie oczy . Był cały brudny, lecz i tak na pierwszy rzut oka było widać, ze nie był brzydki, nie miał jakoś wielu ran, co go trochę zdziwiło. Jego uszka drgały nerwowo, a ich właściciel patrzył przestraszony na niego.
- Handlarz!- zawołał, i po chwili stal obok niego gruby obleśny mężczyzna po 50- tce. – Ile go masz?
- Zaledwie dwa dni temu go złapałem, jednakże…
- Nie tknięty?- przerwał mężczyźnie, którego głos  był nieprzyjemny dla ucha.
-Oczywiście, ze nie, a do tego w bardzo dobrym stanie, nie ma wielu…
-Ile za niego?- znów przerwał handlarzowi.
-6000 jenów.
-tani, dlaczego?
-jak mówiłem mamy go dopiero dwa dni, a ludzie nie lubią kupować nieoswojonych stworzeń. – pod czujnym wzrokiem dodał – i wbrew pozorom jest naprawdę agresywny, drapał każdego kto się chociaż zbliżył do niego.- Veren spojrzał na tego kotka, wyglądał na bezbronnego, lecz teraz jego wzrok się zmienił, strach zastąpił gniew, co jawnie pokazywał patrząc mu w oczy.
-kupuje go- powiedział, a nieco zdziwiony handlarz oddalił się do stolika i spod niego wyciągnął smycz, podszedł do klatki i wsadził swoją rękę miedzy kraty próbując złapać stworzenie, gdy kotołak zaatakował, mężczyzna zabrał szybko swoja rękę, robił tak kilka razy zanim złapał go za obroże. Szybko przyczepił smycz i otworzył klatkę, stworzenie od razu wyskoczyło i zaczęło drapać handlarza.
- Przestać – lodowaty głos nowego właściciela przeraził kotołaka, który nie bardzo wiedząc co robić, wykonał polecenie. Veren szybko zabrał smycz z rąk tego obleśnego faceta.

- Jesteś żałosny, nie umiesz trzymać na smyczy jakiegoś zwierzaka?  Co z ciebie za handlarz, bo ja na razie widzę tylko zakrwawioną kupę mięsa. – powiedział szorstko i odwrócił się na pięcie ciągnąc kotołaka, który grzecznie szedł za swoim panem.

Postacie

Postacie:


Veren(tovenaar krijger)
Nazir

Flavian(tovenaar krijger)


Kael


Kolejne postacie będą dodawane wraz z rozwojem opowiadania.